Na talerzu prasa, reklama, komunikacja, spoty, kampanie.
Z medialnego menu wybieram przekazy zwracające uwagę - te pyszne i te niestrawne, świeże i nadpsute;)
Piszę i oceniam bardzo subiektywnie...

poniedziałek, 14 lutego 2011

Coaching, my dear friend

To będzie recenzja sentymentalno-osobista z nutką powagi.

My dear friend
Z "Coachingiem" przyjaźnię się od pierwszego numeru - spotykamy się co kwartał w druku i co jakiś czas w mniej formalnych okolicznościach facebookowych. Każde spotkanie to porządna dawka pozytywnej energii, materiału do przemyśleń i kopniaka do działania. I tym razem (nr 1/2011) nie zawiodłam się.

Pierwsza kawa i plotki
Na spotkanie umówiliśmy się w saloniku prasowym na stacji metra i to okazało się dość kłopotliwe. Wiecie jak to jest, gdy przyjaciel nagle zmieni coś w swoim wyglądzie? Coś, co do tej pory wydawało się jego znakiem rozpoznawczym jak bob Mary Portas albo usta Angeliny Jolie. No więc "Coaching" na to spotkanie wpadł odmieniony - po serii mocnych, wyrazistych okładek zaskoczył mnie rodzinną drużyną szermierzy wychylających się z najnowszego numeru. Trudno mi było odnaleźć przyjaciela na półce wśród innych tytułów, ale dałam radę. I choć początkowo zmiana stylu okładki wydawała mi się niekorzystna, później pomyślałam, że taka w końcu natura coachingu - pomaga odkrywać nowe możliwości.

Przy pierwszej kawie na tapetę wskoczyły tematy zakupów i plotek, jednak myliłby się ten, kto by uznał to za babskie gadanie. Nic z tych rzeczy. Tekst "Kupuję, więc jestem" jest ciekawy, czyta się lekko, choć - niestety - stanowi przede wszystkim podsumowanie i skrót tego, o czym porywająco pisze w swojej książce "Zakupologia" Martin Lindstrom. Mówiąc krótko, artykuł dla tych, co Lindstroma nie znają albo dla tych, którzy mają ochotę przypomnieć sobie jego przemyślenia w przysłowiowej pigułce.

Dalej było tylko lepiej - wiadomo, nic tak nie elektryzuje jak plotka! Co ciekawe dla mnie jako freelancera, artykuł "Jak skutecznie plotkować", z pozoru przydatny głównie korporacyjnym zwierzętom (proszę się nie obrażać, to tylko odwołanie do Conniffa) znacznie ułatwił mi życie. Przyczyny dopatruję się w tym, że plotka, podobnie jak każdy inny rodzaj komunikacji może służyć budowaniu relacji, ale i skutecznie je niszczyć. Emily Anthes znakomicie pokazuje, jak - również za pomocą plotki - te relacje budować, bez względu na to, czy pracujemy w stałym gronie, czy jako wolni strzelcy.

Osobiście i sentymentalnie
Bardzo osobiście odebrałam dwa kolejne teksty: o sabbaticalu oraz okładkowy, opowiadający o rodzinnym teamie i tym, jakie przeszkody i trudności na niego czyhają. Okazuje się, że jestem wielką szczęściarą - dotąd dwukrotnie przytrafiło mi się ożywcze doświadczenie urlopu od/do. Po raz pierwszy jeszcze na studiach, gdy przedłużone wakacje w Dublinie szybko zamieniłam na stypendium w Londynie, spędzając tym samym okrągły rok na Wyspach. Rok pełen wrażeń, nowości, zmian. Drugi sabbatical to... ciąża i kończący się właśnie urlop macierzyński. W sumie też rok i chyba jedna z najciekawszych wypraw, w jakich brałam udział, a na pewno jedna z gatunku tych, które wymuszają wręcz spojrzenie z nowej perspektywy na większość obszarów życia;)

"Karuzela z uczuciami" dała mi za to do myślenia o sobie w nowej roli - matki i o tym, jak z mężem i malutkim Edgarem uczymy się siebie, jak, już teraz mamy szansę budować wszystko na mocnych i zdrowych podstawach. Myślę, że ten artykuł powinien być masowo przedrukowany do magazynów parentingowych!:)

Artykuł "Introwertycy są ekstra!" zostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Czyżbym tyle lat żyła w błędnym przekonaniu o swoim ekstrawertyzmie? Czy jestem introwertyczką, czy po prostu chcę być ekstra?;) Z tym tematem będę musiała się zmierzyć na poważnie i w dłuższej perspektywie czasowej. Za to od razu mogę się zmierzyć z koncepcją dwóch panów Heath: "Pstryk i zmiana". Przypomnieli mi licealnego łacinnika, który niezmiennie powtarzał: Połowę pracy wykonał, kto zaczął i dorzucili kilka cennych uwag. Może dzięki nim uda mi się systematycznie aktualizować bloga?

Smaczki
W każdym numerze "Coachingu" odnajduję smaki i smaczki - drobnostki, które nadają pismu charakter, sprawiają, że jest przyjazne, przyjemne w odbiorze, a czasami zaskakujące. Od początku moim faworytem są drogowskazy zamieszczane pod każdym artykułem - gdzie się wybrać po więcej: do jakich książek sięgnąć, jakie strony odwiedzić. Chętnie korzystam, tym bardziej, że ta lektura nieraz umiliła mi oczekiwanie na kolejny numer "Coachingu". Tym razem do smaczków trafiają również: dobór kluczowych ilustracji w tekstach o introwertykach i zmianie - Edward Nożycoręki i Salvador Dali rewelacyjni! Za absolutny hit uważam infografikę "W poszukiwaniu straconego czasu" - genialne i zabawne zastawienie pompatycznego proustowskiego tytułu z codziennymi pożeraczami czasu. Nawet się czasami zastanawiam, jakie wyliczenia jeszcze bym tam chciała zobaczyć: zmiany pieluszek? Dawania smakołyków psu (buldożki to wyjątkowe łasuchy, więc pomnożyłabym czas przez dwa;))?

Zmiany, zmiany
Niedawno dowiedziałam się, że nasze spotkania będą częstsze. I się cieszę i martwię. Miło spotkać przyjaciela więcej niż raz na kwartał, ale, ale... czy nie dostanie zadyszki? Czy narzucając sobie nowe tempo nie zmęczy się jak wojownik z tekstu Wojciecha Eichelbergera? Dam znać następnym razem!

Więcej o magazynie na:
stronie internetowej
Facebooku

Agata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz