Na talerzu prasa, reklama, komunikacja, spoty, kampanie.
Z medialnego menu wybieram przekazy zwracające uwagę - te pyszne i te niestrawne, świeże i nadpsute;)
Piszę i oceniam bardzo subiektywnie...

niedziela, 6 marca 2011

X Factor bez czynnika X

Dwie rzeczy są pewne – TVN kupił format muzycznego show o największej sile rażenia i, spośród nowości z gatunku talent show pojawiających się w wiosennej ramówce, ma najbardziej trafione, mocne jury. Szczególnie udany, bo bezpretensjonalny, lekki i sympatyczny wydał mi się debiut Mai Sablewskiej w roli jurorki. Jest w porządku – na kilometr da się wyczuć kogoś, kto kocha swoją pracę, ma nosa do talentów i trendów. Jasne, pewne zagrywki może sobie darować (po co narzucać nieznanym jeszcze uczestnikom swój styl polecając – w mało elegancki sposób – zdjąć 'kobiece błyskotki'?), generalnie jednak przyjemnie jej posłuchać, przyjemnie popatrzeć (czekam na opis tej słynnej diety). Nawet Kuba Wojewódzki, etatowy juror, co - jak sam powiada - powinni mu wygrawerować na nagrobku, wciąż ma dobre teksty i trafne uzasadnienia swoich decyzji. Niewątpliwie właściwy człowiek na właściwym miejscu. Jak dla mnie, może się udzielać w każdym jury, a jego udział mógłby ocalić nędzną resztę w przynajmniej kilku przypadkach;) Najmniej przekonuje mnie Czesław Mozil, jakby nie do końca dobrze odnajdujący się w formule show, zbyt chaotyczny. Może ćwiczenie uczyni mistrza?



Wielki plus za realizację. To, czego zdecydowanie brakuje w dwóch konkurencyjnych programach to świetny, dynamiczny montaż i baaardzo dobry dobór muzyki tła. W tym zawrotnym tempie, w wirze obrazków zginął gdzieś prowadzący i... to też plus! Jeśli gdzieś zaszwankowała TVN-owska machina to właśnie w miejscu wyboru prowadzącego. Nie jestem fanką Jarosława Kuźniara, a mimo to lubię go oglądać w TVN24. I właściwie tam powinien zostać, bo poranki z aktualnymi wydarzeniami, przeglądem prasy i gorącymi tematami politycznymi pozwalają mu się wykazać, podczas gdy w X Factor jest tylko częścią formatu, elementem dekoracji, w dodatku mało udanym, bo najczęściej ubierają go w fatalne zestawy. Szkoda. Jeśli prawdziwe są plotki o usilnych staraniach Kingi Rusin, by w roli prowadzącego obsadzić Bartosza Węglarczyka, to jeszcze jest okazja, aby tym staraniom uczynić zadość. Prawdopodobnie z korzyścią dla programu, widzów i obu zainteresowanych panów.

X Factor znakomicie wpisuje się też w tendencję widoczną na antenie TVN od dłuższego czasu, gdzie nawet talent shows mają niewiele wspólnego z promowaniem uczestników i ich talentów, a wiele z kreowaniem nowych i wzmacnianiem statusu starych celebrytów. Swoją drogą, format programu o tyle sprytny, że tytułowy faktor X może znaczyć dosłownie wszystko i – w zależności od potrzeb – służyć jako koronny argument na to, że ktoś się do programu nie nadaje (bo przecież nie ma X Factor), a ktoś inny tajemniczego czynnika ma dość, albo wręcz w nadmiarze. To oczywiście zawsze będzie kwestia subiektywnego spojrzenia i interpretacji. Bo, przy całej sympatii do Małgorzaty Szczepańskiej-Stankiewicz, uroczej nauczycielki z Gdańska, jakoś nie odnalazłam w jej występie czynnika X, tak samo jak w – wychwalanym przez Kubę Wojewódzkiego - Michale Szpaku. Za to Lonia Maryniak faktycznie zapowiada się ciekawie, tylko to obściskiwanie jurorów jakoś tandetnie wypadło :/





Póki co bez większych emocji, bez rewelacji, bez totalnej wpadki, czyli letnio, a miał być hit...

Agata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz